Re: Pomarańczowa Trasa 2017
Napisane: 15 paź 2017, o 03:39
Bielsko od strony koncertowej i muzycznej - miód na serce. Jeśli chodzi o minusy (by zaraz przejść do plusów) to silnie irytująca fuszerka na bramce i totalny brak komunikacyjny między bramką a społecznością. Skutkowało to zbędnym staniem i czekaniem. Całym przedsięwzięciem dowodził taki wielki i łysy ochroniarz, który kierował ruchem jak mógł i robił to sprawnie tylko brak było ze strony klubu komunikatu, kto w jakiej kolejce ma stać (bo miały być trzy: 1. bilety w przedsprzedaży, 2. bilety z netu, 3. bezbiletowcy). To się tam jakoś wymieszało i wyszedł mały bajzel. Organizator puścił tyle biletów, by zapchać dosłownie każdy centymetr podłogi, co jednak pochwalam albowiem głupio nie wpuścić kogoś, bo normy wyrobione. Towarzystwo po 20 minutach mega-spocone i nabite ale to w końcu koncert rockowy, a nie Zenek czy coś tam. Co do samego koncertu to załoga silnie w formie, choć przy małej scenie grali w innym ustawieniu. Dęciaki bardziej na przedzie, tuż za Kazikiem (pewnie mu nieźle dmuchali w ucho), za to całkiem z tyłu schowany Pan Janek. Kazik nie miał przestrzeni, by chodzić w swoim stylu wte i wewte i robić te swoje słynne "krakowiaczki". Ciasno mieli chłopaki ale wyszło dobrze. Kazik robił przerywniki, rzucał opowiastki, czego np. bardzo brakło mi w tamtym roku. Ja widzę, że ludzie lubią jak Kazik coś powie, ma do tego dryg, a nie kawałek za kawałkiem niczym z taśmy fabrycznej. Setę dostałem od Janusza ale nie chce mi się jej już wklejać, bo dopiero com dotarł do domu, a dymałem doń prawie 200 km z okolic rodzinnego kazikowego Wielunia. Warto jednakże było! Wylazłem z Rudeboy kompletnie mokry i spocony, takoż moja partnerka ale szczęscia w oczach moich i jej zrekompensowało wszystko. Takie małe kluby też mają swój urok. Wojtek J. dał się spontanicznie ponieść i rzucił się w społeczeństwo na pływaka, a nawet dał ludziom pograć na swojej gitarze (no, może trochę raczej szarpnąć druta). Piotrek Morawiec wyglądał stabilnie, mam nadzieję, że swoje problemy zdrowotne ma za sobą. Jarek Ważny i Glaziu roześmiani, co się niosło na publiczność, nawet pan Janek, co to go uważam w Kulcie za najbardziej dostojnego, też odegrał pozaprogramową, klawiszową wariację. Reasumując, Bielsko - pełen sukces, atmosfera super, publika rozgrzana i kolejny dowód, że Kult radzi sobie również w małych przestrzeniach. Ciasno ale rodzinnie, przytulnie. Po takich koncertach człek nie ma nic przeciwko, że wychodzi cały śmierdzący potem. Bo nie ma to, jak pięknie się upodlić