Zapiski bieżące.
W nocy w Hong Kongu gaz i pały na ulicach.
Może Pekin przeliczył się w swoich kalkulacjach z szajką kilku właścicieli miasta? A może to zemsta Zhou Yonkanga? Toute proportion gardee Beria nieprzypadkowo był zabity od razu. Na wszelki wypadek, bo tak trzeba.
A może to prawdziwy bunt młodych przegranych już na starcie. Przy takiej powodzi milionerów z Mainlandu, nie mają oni szans na własny kąt. HK przegapił, przehandlował w głupi sposób czas, który wykorzystał Lee Kuan Yew w Singapurze, gdzie oprócz innych osiągnięć, każdy obywatel ma dostęp do taniego mieszkania (wybudowanego na horrendalnie drogiej ziemi). Dzięki temu Singapurczyk czuje się obywatelem na swojej zagrodzie.
Gaz z HK czuć już pewnie w Chinach, to duża próba dla Xi Jinpinga. Za dużo nomenklatury straciło pieniądze i stanowiska - często w pakiecie z wolnością. Każda bezpieka jest kreatywna z definicji. Niestety może być jeszcze ciekawiej.
Rarytas z Global Times ( co by nie mówić szmatławej rządowej gazetki. Chińczycy są zbyt prostolinijni na udawanie niezależności w stylu CNN):
“The radical activists are doomed. Opposition groups know well it’s impossible to alter the decision of the Standing Committee of the National People’s Congress on Hong Kong’s political reform plan.”
A jeszcze kilka dni temu tak myślałem o HK czytając ten raport:
The suicide rate of people over 65 in Hong Kong is almost double that of any age group, and with a rapidly ageing population, prevention authorities face an uphill struggle.
Znak czasu. Miasto wyprane z uczuć. Banknoty chodzą po ulicach, szeleszcząc jedynie kiedy przypadkiem wpadną na siebie. Idealna pustka jaką rodzą miliony dolarów i ludzi. Fascynujące miejsce dla krótkiego pobytu. Na dłużej straszniejsze niż listopadowa noc w Kutnie.
Jak to łatwo się pomylić.
pozdrawiam tomekT.T