Ocinek 1: HANDEL
Grałem w kilku ustawionych meczach. Przynajmniej – kilka było takich, o których wiem lub dowiedziałem się po fakcie. Co ciekawe – dwa mecze odpuściliśmy już w rozgrywkach juniorskich. W sumie nie mieliśmy żadnego wyboru. Trener kazał przegrać i nie było wyjścia. W końcu trenerem Nafty Jedlicze był kolega naszego trenera : ) Generalnie, nasz szkoleniowiec wykazał się wtedy rozsądkiem, bo na boisko wybiegli trampkarze zamiast juniorów. A myśmy gremialnie grzali ławę patrząc jak Jedliczanie nie mogą poradzić sobie z takimi gwiazdami jak Plauer, Burmistrz (Matiś miał taką ksywę) i paru innych gagatków. Ale koniec końców przegraliśmy ten mecz 2:1. W nagrodę gospodarze zaprosili nas na obiad. Był koszmarny, a pani która go podawała miała wąsy jak Adam Małysz, no idento!
W następnym sezonie dość szybko zapewniliśmy sobie awans do I ligi juniorów. Okazało się, że trener ma kolegę również w Przemyślu, a że tamtejszy Czuwaj walczył o utrzymanie w drugie lidze, no to znów nie mieliśmy wyjścia. Tym razem było o wiele gorzej. Trener kazał nam przegrać mecz, którego przegrać się nie dało. W Czuwaju grali sami partacze. No tragedia. Cały plan popsuł nam wtedy Darek Kret – siermiężny obrońca, taki solidny boiskowy rzemieślnik. Nigdy wcześniej nie wykazywał się predyspozycjami strzeleckimi, ale Czuwaj był tak słaby, że… po 15 minutach było 2:0 dla nas po dwóch bramkach Darka. Łapaliśmy się za głowy, bo niemożliwością było stracenie trzech goli z Czuwajem. Oni byli zwyczajnie niepełnosprawni! Podawaliśmy im piłkę, schodziliśmy z drogi, a oni nie mogli strzelić choćby jednego gola. Pod koniec meczu nasz bramkarz zdenerwował się okrutnie i wykrzyczał do jednego z przemyskich napastników: „kurwa, strzelaj mi po krótkim!”. No i koniec końców strzelili nam te trzy bramki. Po meczu w nagrodę dostaliśmy kiełbasę z grilla. Co ciekawe, gospodarz przemyskiego klubu grillował na trybunach! Kiełba była lepsza niż obiad w Przemyślu.
W piłce seniorskiej już w pierwszym sezonie musiałem grać w ustawionym meczu. Byłem wtedy zły, bo zwolniłem się z ważnego egzaminu na studiach i nie uśmiechało mi się przegrywać. Jako, że byłem wtedy jednym z dwóch młodzieżowców w składzie, to musiałem grać cały mecz. Ja, Dalton i Loko byliśmy wkurzeni, że ten mecz mamy oddać i o mały włos we trzech nie wygralibyśmy tego spotkania. Trener widząc dobrą postawę wyżej wymienionych momentalnie zdjął ich z boiska – mnie nie mógł. No, ale wtedy w naszej drużynie grali rutyniarze, którzy wiedzieli jak skutecznie schodzi się z drogi. Strzeliłem dwa gole, ale przegraliśmy 3:2. Do dziś zastanawiam się kto wziął kasę?
Później grałem jeszcze w kilku ‘opylonych’ meczach, ale zawsze dowiadywałem się po fakcie (lub zwyczajnie się domyślaliśmy i szukaliśmy dowodów). Zresztą – miałem przyjemność grać w jednym zespole z mistrzami w tej branży. Był jeden taki, który w pojedynkę opchnął spotkanie, a Nowiny jeszcze zrobiły go bohaterem meczu. Najwyższa klasa, proszę Państwa!